Ciechocinek i prom w Nieszawie

Trasa wycieczki wybrana została pod Kaspra, tzn. by były atrakcje. Taką atrakcją stać się miała przeprawa promowa przez Wisłę. Plan był prosty: jazda lewym brzegiem rzeki w kierunku Ciechocinka, prom w Nieszawie, i powrót prawym brzegiem przez Czernikowo do Torunia. Jak się później okazało, jeszcze ciekawsze stały się ruiny zamku w Raciążku - tu przynajmniej Kasper mógł się "uaktywnić" swoje zdolności wspinaczkowe. 

W sumie część trasy do Nieszawy pokonaliśmy z Połówkiem rowerami we dwoje w 2010 roku, ale wtedy tą samą drogą wróciliśmy. Miesiąc później była u mnie siostra z mężem i razem z nimi oraz z Kasprem we czwórkę [bez Połówka] pokonaliśmy ją samochodem, ale w odwrotnym kierunku niż obecnie.

------------

A oto fotorelacja - długaaaa !

Wyjazd późny, jak na taką wycieczkę. Tu, już po 6 km jazdy, moje chłopaki na toruńskim moście, godz. 11.31.

Za mostem pokierowaliśmy się znaną nam trasą na Czerniewice, by potem wskoczyć na śliczną rowerową trasę do Ciechocinka, a w sumie do Nieszawy [trasa ta docelowo prowadzi do Włocławka].
Teraz z kolei zdjęcie z mamą w okolicach Brzozy.

Na trasie coś się zmieniło, tzn. kawałek terenu przez który przechodził szlak, został zmieniony, bo przechodziłby obecnie przez tereny prywatne. Oznakowanie, hmm słabe, przedarliśmy się przez piachy, by po 2 km odnaleźć właściwą dalszą drogę.
Tu Kasperek po walce na piachach, jechał najdłużej na swym "rumaku". Fakt rower ma najbardziej dostosowany do takich ekstremów, ale też trzeba mieć moc w nogach, a on ją ma.

Dojechaliśmy do Otłoczyna i przy kościele mały odpoczynek. Straszny gorąc i duchota, byliśmy cali mokrzy, więc chwila w cieniu na ławeczce się po prostu należała.

Chrystus Frasobliwy przed kościołem w Otłoczynie. Chyba za każdym razem, jak tu jesteśmy, to go fotografujemy. Tak nam się podoba.

Przez Otłoczyn kiedyś biegł Bursztynowy Szlak, łączący wybrzeże Adriatyku i Bałtyku, Cesarstwo Rzymskie z krainami dalekiej Północy. Szlak do brodu w Otłoczynie - część kujawskiego odcinka między Wartą a Wisłą -  spopularyzowali Celtowie (III w. p.n.e), a po nich przejęli go i rozwinęli Rzymianie (I-IV w. n.e.). W tym miejscu znajdowano później wiele monet rzymskich, co świadczyło o bardzo ożywionych stosunkach handlowych przy okazji sprowadzania bursztynu.


Do Ciechocinka dotarliśmy na 14-stą. Obowiązkowa fotka pod tężniami.
A w Ciechocinku dużo pozytywnych zmian, remonty trwają, bo już faktycznie potrzebne były. Tężnie - unikatowa i największa w Europie konstrukcja drewniana do odparowywania wody z solanki, zostały zaprojektowane przez Jakuba Graffa - profesora Akademii Górniczej w Kielcach.

Potem był obiadowy popas na trawce zabrany z domu, dokładnie w parku za tym zegarem. Ten unikalny kwiatowy zegar to pomysł Zygmunta Hellwiga, autora i realizatora koncepcji przekształcenia miasta w jeden wielki park-ogród. Wszystkie elementy wsadzane są corocznie z kilkunastu tysięcy różnokolorowych kwiatów. Pokazujące aktualny czas wskazówki napędzane są elektrycznym mechanizmem ukrytym pod nasypem.

By słodko zakończyć obiadowy popas, wskoczyliśmy o tu na pyszny deser Jedliśmy: Kasper pycha tort czekoladowy, Andy tort poziomkowy RARYTAS, ja jagodowy, choć każdy z nas w sumie wszystkiego spróbował oraz 2 kawy mrożone na 3 łepki.
Dla wszystkich będących w Ciechocinku, to dokładnie tu polecamy wpaść na małe słodkie co nie co - REWELACJA!
Oj oj, ciężko było rowerować z pełnym brzuszkiem, ale czas nas naglił, więc wyjechaliśmy z Ciechocinka szybko, nie zwiedzając go.

Droga z Ciechocinka do Raciążka była ciężka przez upał i piękną serpentynę ciągnąca się ponad kilometr pod górkę. Daliśmy radę, choć Kasperka już na szarym końcu.
Sam Raciążek leży na górce, na której góruje piękny późnogotycki-renesansowy kościół Wszystkich Świętych i św. Hieronima z 1597-1612 r.

Chłopaki przed kościółkiem odpoczywali, a ja latałam z aparatem i robiłam pstryk pstryk. Z lewego rogu można ich wypatrzeć.

Następnie dotarliśmy na wzgórze zamkowe w Raciążku, skąd rozciąga się piękna panoram na Dolinę Wisły i Ciechocinek.

Znajdują się tu ruiny po zamku biskupim z 1323-1364, rozbudowanym jeszcze 100, 200 i 300 lat później.
Kasper dostał powera i musiał poskakać po ruinach, bardzo lubi wspinaczkę i nie przepuści okazji, baa nawet teraz... .

Ma świetny zmysł równowagi i wyczucie, aż miło się na niego patrzy. Wszędzie się wdrapywał, i nie ma siły mu tego zakazywać. Polówek patrzył na to z lekką bojaźnią, bo on niestety ma lęk przestrzeni i nie dla niego takie atrakcje.


Kasper szalał, a mama za nim ganiała z aparatem. Nasz super wspinacz :)

Kasper w chmurach.

W końcu i mama musiała odpocząć od fotografowania.

Godz. 16.46, zrobiło się późno, a prom w Nieszawie do 18.00. Zatem pędzimy. Zjazd z górki [Kasper 44,2 km, Kasperka 42,5 km, a Połówek - 30 i coś].
Tutaj jest śliczny odcinek trasy rowerowej, około 7 km do Nieszawy. Połówek ponaglał, bo w naszym teamie jest od pilnowania czasu, a ja pstryknęłam fotkę komórką.

Dotarliśmy do Nieszawy - i chłopaki pognały w kierunku przystani sprawdzić szczegóły odjazdu promu, a Kasperka sama w swoim tempie pstrykała fotki, bo Nieszawie jest co obejrzeć.

Np. piękny późnogotycki kościół parafialny św. Jadwigi z końca XV w. z wyposażeniem wnętrza z XVII-XVIII w. (stalle w prezbiterium, tron biskupi, ołtarze, chór muzyczny, ławki dla wiernych, ambona). Poprzednim razem udało mi się wejść do środka - naprawdę PEREŁKA.

W końcu i ja dojechałam na przystań, gdzie były chłopaki. Prom NIESZAWA - śliczniutki:)

Było ciut czasu, a wody brakowało, bo piliśmy jak smoki, więc pojechaliśmy poszukać jakiegoś sklepu. Tu rynek, w oddali dom, w którym mieszkał Prof. Noakowski, obecnie jego muzeum.

A po drugiej stronie rynku klasycystyczny ratusz z 1821 r.
I tu chłopaki stwierdziły, że jadą nad przystań i posiedzą, odpoczną, a ja ... ja pojechałam tą drogą prosto do klasztoru franciszkanów. Fakt, obaj tu już byli i widzieli, a z naszej trójki to mnie takie cuda kręcą najbardziej. Była 17.20, czasu miałam niewiele.

Dojechałam i przywitał mnie św. Wojciech stojący przed klasztorem. Z tyłu majaczy się brama klasztorna i skarpa, po której ledwo co wepchnęłam rower.

Zespół klasztoru franciszkanów z XVII w. z kościołem Św. Krzyża był remontowany, ale i tak Kasperce udało się wejść do środka. Jedno z wielu pięknych malowideł.
Kasperka pstrykała wszystko w tempie, ale przy przystani pojawiła się na w samą porę -  zmęczona, ale szczęśliwa z wielu udanych fotek.

Piękna nasza Wisła.

Byłam na przystani 17.50 i właśnie podjeżdżał prom.

Wskoczyliśmy. Koszt przeprawy to 1 zł od osoby rowery za darmo.

Kaspra zmęczył upał. Połówek najbardziej zadowolony, że przeprawia się promem przez Wisłę, chciał zrobić frajdę Kasprowi, a wyszło, że sam sobie :)

Przeprawa trwała 10 minut, po wyjściu zrobiłam fotkę z drugiego brzegu na panoramę Nieszawy. Po lewej wieża kościoła Św. Jadwigi, a po prawej 7 wiatraków. Dokładnie pod nimi jechaliśmy drogą z Raciążka.

I jeszcze prom w słońcu, odpływający ponowie na drugą stronę Wisły.

W tym czasie jak ja pstrykałam, chłopaki odpoczywały. Znowu :) No, ale późno już było, więc ruszamy dalej, ja bez odpoczynku :(

Jedziemy piękną trasą rowerową [czarny szlak] przez lasy. Polówek na trasie i my jako widma.
Lasy piękne, droga urocza, dojechaliśmy do miejsca biwakowego dla turystów, upał straszny pocimy się okropnie, pijemy dużo wody.

Po drodze obejrzeliśmy z zewnątrz piękną leśniczówka Wąkole.
Potem natknęliśmy się na miejscową grupkę dzieciaków na rowerach wieku Kasprowym. Minęliśmy ich, ale chłopaki poczuli, że trzeba nas prześcignąć, bo co, zniewaga dla nich, więc nas dogonili i wyścignęli. Widać było, że bardzo chcieli to zrobić, a my jedziemy dalej w naszym stałym tempie ...i za rogiem patrzymy oni ledwo zipią i spokojnie znowu ich minęliśmy. Kasper zadowolony że tak ładnie się sami załatwili :)

Polówek wypatrzył na mapie duże jezioro w Stęklinie i chciał tam byśmy się wykąpali, tym bardziej, że upał dał nam się we znaki. Więc dojechaliśmy, ale jezioro dzikie. Niestety okazało się, że brak nawet już nie plaży, ale jakiegokolwiek dostępu do wody - były tylko wielkie "chaszcze". Po drugiej stronie majaczył nieśmiało pomościk, ale stwierdziliśmy, że już - o tej porze, tak daleko od domu - nie będziemy się tam przedzierać. Musieliśmy wrócić z powrotem pod dworek. :( Chłopaki zawiedzione, bo tak chcieli się popluskać. No nic, dla ochłody zakupiliśmy lody i kolejne 2 butelki wody. W Stęklinie odkryłam śliczny dworek, tym milsze zaskoczenie, że niespodziewane.

 
Wokół dworu znajduje się park założony w połowie XIX wieku. Zachowana została aleja główna, która biegnie ostro w dół od dworu do brzegów Jeziora Steklińskiego.
A Kaspi doładowany lodem szusował aż miło! Dróżka była stroma, choć na fotce tego nie widać.

Dwór w Steklinie został wybudowany w połowie XIX wieku. Budynek został odnowiony w 1952 r., natomiast w 1966 r. doczekał się kompleksowej przebudowy wnętrza. W budynku znajduje się 17 pokoi oraz 9 pomieszczeń piwnicznych.

W majątku zachowały się budynki inwentarskie i magazynowe z przełomu XIX/XX wieku oraz spichlerz zbożowy, widoczny na zdjęciu.

Pożegnaliśmy Stęklin i pojechaliśmy dalej - cześć drogi poboczem szosy A10, ale większości chodnikami zbudowanymi wzdłuż drogi. I znaleźliśmy się w Czernikowie, gdzie zrobiliśmy na ławce kolacyjkę.

Po posiłku i odpoczynku, ruszyliśmy dalej, ale ja wypatrzyłam, że zabytkowy kościółek jest ładnie podświetlony i chłopaki dały się namówić, by podjechać i pstryknąć fotę.
Kościół parafialny pw. św.Bartłomieja został wzniesiony przez biskupów płockich około 1370 r. Pierwotnie gotycki, później remontowany (i przypuszczalnie częściowo odbudowany), dziś prezentuje się jako barokowy.

Ja pstrykałam, a chłopaki siedli na murku ... i miała być to ostatnia fotka z trasy (godz 21.25), ... ale....

... jadąc dalej dobrze znaną nam już trasą, stanęliśmy w Kawęczynie, bo wtedy oświeciło mnie by pozbyć się tego co podrażnia moje pachwinki. W międzyczasie chłopaki padli :):) Była godz.22.12
A potem prosto do domu, przystając w Lubiczu na chwilę, bo chłopaki poczuli chęć doładowania się wafelkami - Góralkami.


PODSUMOWANIE
Trasa: Toruń  Czeniewice - Otłoczyn - Ciechocinek - Raciążek - Nieszawa - Wąkole - Osówka - Steklin - Czernikowo - Obrowo - Dobrzejewice - Lubicz - Toruń
Całość: 95,18 km

Kasper świetnie sobie poradził kondycyjnie, bo ostatnie dłuższe wyprawy 50-70 km robił w zeszłym roku ze mną po świętokrzyskim. Psychicznie chłopak dojrzał, od zeszłego roku, wtedy uciekł mamie albo spowalniał jazdę, bo był zmęczony - a zawsze była to mamy wina. Bo raz za wolno jechała, a raz za szybko hehe:).
Teraz równomiernie rozkładał siły .
Na drugi dzień Kasper wzdychał za wujkiem [ mężem mojej siostry] i jego cud rączkami masażysty, bo czuł ból mięśni pupy i nóg, ale na trasie mało narzekał.
A z całej wyprawy najbardziej podobała mu się nocna wyprawa!!!!Bardzo mi się podoba takie oglądanie naszej Polski z siodełka rowerowego, ba, NAWET BARDZO!!!


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Strona główna

Contact

Get in touch with me


Adress/Street

12 Street West Victoria 1234 Australia

Phone number

+(12) 3456 789

Website

www.johnsmith.com