Pierwszy dzień wiosny jest świetną okazją na rowerową przejażdżkę. Nas zagnało do Lubicza i nad piękną Drwęcę. W sumie wyszło 31,55 km.
------------
Pierwsza ruszyła się Kasperka, którą słonko wyciągnęło z domu na "przewietrzenie" głowy. Robiąc małe kółeczko po okolicy zabrała Połówka z pracy, tak by robiąc jeszcze większe wpaść za miasto Kopernika do Lubicza. Po drodze by jeszcze sklep rowerowy.
Jako że Połówek był od razu po pracy, kupiliśmy w sklepie bułkę i serek, i na chwile usiedliśmy koło starego młyna w Lubiczu, by się posilić. Siedząc nad brzegiem Drwęcy wypatrzyliśmy łabądka. A to niespodzianka! Bo że jest to miejsce siedliskiem bobrów, to wiedzieliśmy - trudno było nie zauważyć ich "śladów".
Kasperka miała ze sobą tylko smartfona, więc podeszła bliżej z suchą bułką do łabędzia i udało jej się pstryknąć kilka fotek. Był on naprawdę na wyciągniecie ręki :)
Potem pokręciliśmy się trochę lasem, wzdłuż Drwęcy...
Widoki były cudne.
Lubimy taki rower po lesie, gdzie jest kontakt z przyrodą, bo działa na nas odstresująco. A mniej więcej w tym momencie kiedy staliśmy zapatrzeni w słońce - rozpoczął się pierwszy dzień astronomicznej wiosny. W tym roku wypadło na 20 marca i godz. 17.57.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz