Nic nie zapowiadało, że ten dzień będzie tak fantastyczny. Zaplanowaliśmy kąpiel w morzu (jakkolwiek by zimna nie była), później miały być spacer po Dębkach i lody, a na koniec - grill ze znajomymi rodzinki Kasperki. Tego dnia zapadła też decyzja, że korzystając z gościnności Sylwków, zostajemy nad morzem dłużej. Ale w pamięci - i to na długo !!! - pozostały nam wrażenia, które dały nam niesamowite fale na plaży przy ujściu rzeki Piaśnicy.
---------
W Dębkach niespodziewanie nocowaliśmy 3 doby...
... wykorzystując każdy centymetr miejsca do spania, dzięki przychylności siostry, ale też ludzi, u których wynajmowali i którzy dali nam materac i pościel :)
Celem było plaża...
... przy ujściu rzeki Piaśnica do Bałtyku.
Najpierw była przeprawa przez rzeczkę (w tym miejscu już płyciutką)...
... później rozgrzewka przed wejściem do wody....
.... a następnie rozgrzewka w ciepłej Piaśnicy, przed wejściem do mroźnego Bałtyku.
Tego dnia były fantastyczne fale!!! :) nikt z nas tak się nie bawił w morzu, jak tego dnia.
Dzieci nie dawały wujkowi spokoju :)
Wszyscy bawiliśmy się z przyjemnością.
Efekty zabawy trzeba było uwiecznić.
Krokodyl - właściwie już gotowy :)
Najmłodsi też byli dzisiejszym dniem zachwyceni.
Z plaży powróciliśmy inną trasą. Co ważne, znaleźliśmy tutaj oznaczenia międzynarodowej drogi rowerowej R10, co bardzo ucieszyło Połówka. Już wiedział, jak się będziemy "ewakuować" z Dębek.
Tu obok znaleźliśmy zrekonstruowany słupek graniczny nr 1, jaki znajdował się w tym miejscu na wyznaczonej w 1919 r. granicy między Polską a Niemcami. Nasz kraj na mocy Traktatu Wersalskiego otrzymał dostęp do morza z linią brzegową o długości 147 km (w tym 73 km przypadało na Półwysep Helski).
Granica sięgająca morza była spełnieniem pragnień naszych rodaków walczących o niepodległość kraju, dlatego miejsce to stało się celem patriotycznych wycieczek organizowanych przez polskie organizacje i towarzystwa kombatancko-narodowe.
We wrześniu 1939 r. po zajęciu wybrzeża przez Niemców, ten granitowy kamień - wg relacji okolicznych mieszkańców - został ścięty i zawieziony jako trofeum wojenne Hitlerowi. Inni świadkowie twierdzili, że słupek przetrwał wojnę i został zniszczony dopiero w późniejszych latach.
Mostek umożliwiał przejście przez Piaśnicę, którą my przy jej ujściu pokonywaliśmy wpław.
W tym miejscu kończył się też kilkukilometrowy spływ po rzece, który startował z okolic Jeziora Żarnowieckiego.
Mostek służył też wędkarzom.
W drodze powrotnej do pensjonatu wiedzieliśmy sporo rowerzystów i sakwiarzy. Trzy dni później i my też tak jechaliśmy.
Po obiadku była pora na lody...
... i rozwieszanie mokrych rzeczy, przez co odkryliśmy małe boisko do kopanej.
Ten jakże udany dzień - kompletnie bez rowerowania - zakończyliśmy grilowaniem.
---------
... wykorzystując każdy centymetr miejsca do spania, dzięki przychylności siostry, ale też ludzi, u których wynajmowali i którzy dali nam materac i pościel :)
W ciągu tych trzech dni - pierwszy przeznaczyliśmy na byczenie się na plaży - tutaj właśnie zmierzamy tzw. pasem technicznym nad morze z całą naszą wesołą gromadką, tj. Sylwkami i ich znajomymi.
Celem było plaża...
... przy ujściu rzeki Piaśnica do Bałtyku.
Najpierw była przeprawa przez rzeczkę (w tym miejscu już płyciutką)...
... później rozgrzewka przed wejściem do wody....
.... a następnie rozgrzewka w ciepłej Piaśnicy, przed wejściem do mroźnego Bałtyku.
Tego dnia były fantastyczne fale!!! :) nikt z nas tak się nie bawił w morzu, jak tego dnia.
No po prostu wyjść się nie dało.
Kasper był zachwycony, tym bardziej, że z niepozornej, mało ciekawej pogody zrobiło się ciepło i bardzo przyjemnie.
Dzieci nie dawały wujkowi spokoju :)
Wszyscy bawiliśmy się z przyjemnością.
Efekty zabawy trzeba było uwiecznić.
Krokodyl - właściwie już gotowy :)
Najmłodsi też byli dzisiejszym dniem zachwyceni.
Z plaży powróciliśmy inną trasą. Co ważne, znaleźliśmy tutaj oznaczenia międzynarodowej drogi rowerowej R10, co bardzo ucieszyło Połówka. Już wiedział, jak się będziemy "ewakuować" z Dębek.
Granica sięgająca morza była spełnieniem pragnień naszych rodaków walczących o niepodległość kraju, dlatego miejsce to stało się celem patriotycznych wycieczek organizowanych przez polskie organizacje i towarzystwa kombatancko-narodowe.
We wrześniu 1939 r. po zajęciu wybrzeża przez Niemców, ten granitowy kamień - wg relacji okolicznych mieszkańców - został ścięty i zawieziony jako trofeum wojenne Hitlerowi. Inni świadkowie twierdzili, że słupek przetrwał wojnę i został zniszczony dopiero w późniejszych latach.
Mostek umożliwiał przejście przez Piaśnicę, którą my przy jej ujściu pokonywaliśmy wpław.
W tym miejscu kończył się też kilkukilometrowy spływ po rzece, który startował z okolic Jeziora Żarnowieckiego.
Mostek służył też wędkarzom.
W drodze powrotnej do pensjonatu wiedzieliśmy sporo rowerzystów i sakwiarzy. Trzy dni później i my też tak jechaliśmy.
Po obiadku była pora na lody...
... i rozwieszanie mokrych rzeczy, przez co odkryliśmy małe boisko do kopanej.
Ten jakże udany dzień - kompletnie bez rowerowania - zakończyliśmy grilowaniem.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz