Po takim nieco leniuchowaniu (bez rowerów) dnia wczorajszego, przyszła kolej na większą wyprawę. Kierunek był prosty: jazda wzdłuż wybrzeża przez Jastrzębią Górę do Władysławowa i powrót przez Swarzewo "zaginioną" drogą rowerową do Krokowy i Dębek. Wycieczka ta przyniosła na kolejne niezapomniane wrażenia, czy też już może raczej widoki - z latarni w Rozewiu i z Domu Rybaka we Władysławowie.
---------------
Z Dębek wyruszyliśmy po pięknej międzynarodowej trasie rowerowej R10, która przez kilka kilometrów prowadziła lasami równolegle do linii brzegowej.
Było uroczo i spokojnie, cieplutko, a przy tym jazda w cieniu :)
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Z lasów wyjechaliśmy na Karwieńskie Błota (tu było jeszcze spokojnie i piękne domy-pensjonaty wzdłuż ulicy, bez porównania ładniej niż w Dębkach), a następnie wjechaliśmy do Karwii, i dalej już drogą wojewódzką nr 215. Od tego momentu było zdecydowanie gorzej: wąziutka droga i masa samochodów, zajmujących każdy wolny skrawek drogi i pobocza.
W Jastrzębiej Górze Kasperka znalazła taki oto uroczy domek.
Zachwyciły nas i ogół, i detale...
... w tym "detale" żywe :)
Przy fontannie w centrum Jastrzębiej Góry spotkaliśmy rowerzystów - tak też można przewozić swoich pupili.
Od kamienia z kaszubskimi nutami zaczynał się nadmorski deptak.
To najdalej wysunięty na północ punkt Polski - czyli tzw. "Gwiazda Północy". Kiedyś uważano, że jest nim pobliski przylądek Rozewie. Oczywiście, pomnik stoi w umownym miejscu, bo ...
... nieco poniżej, już na plaży, jest ten właściwy punkt ekstremalny.
Kasperka fotografowała...
... a Kaspi uprawiał swoją ukochaną wspinaczkę drzewną :)
Od Jastrzębiej Góry był tylko kroczek od Rozewia.
Latarnię w Rozewiu obejrzeliśmy szczegółowo od zewnątrz, i od środka - po owe szczegóły zapraszamy do osobnej relacji.
W drodze do Władysławowa minęliśmy krajobrazowy rezerwat przyrody "Dolina Chłapowska", nazywany "Rudnikiem". Skąd ta nazwa? Wg legendy tu miała miejsce krwawa zasadzka na Szwedów podczas potopu szwedzkiego, po której została rudo-czerwona ziemia. Wg naukowców, rdzawe zabarwienie ziemi jest wynikiem wód gruntowych o dużej zawartości związków żelaza.
W Chłapowie zaciekawiła nas restauracja "Odlotowa", zaaranżowana w Tupolewie 134A. Można było sobie zrobić zdjęcia z bliska i na skrzydle (za opłatą), my skorzystaliśmy z dalszego planu (za darmo).
Kolejowa wieża ciśnień z ok. 1930 r.
Port we Władysławowie zrobił na nas spore wrażenie. Warto pamiętać, że nazwa "Władysławowo" pochodzi właśnie od nazwy portu, zbudowanego na chwilę przed II wojną światową i nazwanego tak na dla upamiętnienia fortu wojennego zbudowanego w XVII w. na polecenie króla Władysława IV.
To przede wszystkim port rybacki, przy którym działa stocznia remontowa przeprowadzająca naprawy i remonty kapitalne kutrów oraz innych mniejszych jednostek
Jednostek pływających przeróżnych typów było naprawdę sporo. Do wyboru, i koloru :)
Tam gdzie morze, kutry i przetwórstwo ryb, muszą być także i morskie ptaki ...
... oraz oczywiście turyści-cykliści, podziwiający uroki tego jednego z najważniejszych rybackich portów nad Bałtykiem :)
Zachodnią część portu zajmuje Nadbrzeże Jachtowe.
Port opasują dwa falochrony: wschodni oraz zachodni, w kształcie łuku (ponad 700 m), który spełnia także rolę mola spacerowego
Oczywiście, i stąd doskonale widoczny jest Dom Rybaka i jego wieża z tarasami widokowymi.
Zaraz za portem rozciąga się plaża z kąpieliskami nadmorskimi.
W okresie letnim z Władysławowa można wypłynąć na rejsy po Bałtyku - oferta jest całkiem spora, od szybkich łodzi motorowych przez statki-imitacje łodzi Wikingów po zwykłe stateczki wycieczkowe.
Widok z falochronu zachodniego z dodatkowymi "konstrukcjami" zabezpieczającymi przed falami.
Dom Rybaka - chyba najbardziej charakterystyczna budowla we Władysławowie, także dla marynarzy - stanowi istotny znak nawigacyjny. W pierwotnym zamyśle miała służyć jako hotel dla rybaków, a teraz swoją siedzibę ma tu urząd miasta.
Na Wieżę Rybaka obowiązkowo należy się wdrapać, gdyż dla turystów udostępniono tu dwa tarasy widokowe - 45 i 63 m n.p.m. Tym razem to Kasper towarzyszył Kasperce - Połówek pilnował rowerów, gdyż te wysokości to za dużo na jego głowę i lęki.
Z obu tarasów rozpościerała się niezapomniana panorama na Półwysep Helski...
... port we Władysławowie ...
... samo miasto (w tle Zatoka Pucka i kościół w Swarzewie) ...
.... Morze Bałtyckie ...
... przylądek Rozewie z jej latarnią morską ...
... elektrownię wiatrową za Swarzewem.
Na wieżę wjeżdżało się windą (do 7 piętra), na tarasy widokowe (piętra 9 i 14) należało wdrapać się (a później zejść) już samemu.
Droga powrotna z Władysławowa do Swarzewa prowadziła cały czas wzdłuż zatoki.
Nie tylko my nią dziś śmigaliśmy - ta krótka trasa z pięknymi widokami zachęca do wycieczek rodzinnych.
Połowa drogi lądowej między Władysławowem a Puckiem - w oddali widać pucką farnę.
Już w samym Swarzewie natknęliśmy się na małą przystań jachtową - niestety nie ma ona własnego zaplecza, a wyposażenie sanitarne znajduje się na pobliskim kempingu.
"Rozrzucone" łódeczki na tej bardzo płytkiej przystani.
Innym jachtem niż mieczowym raczej nie ma się co tu pchać i tylko w dzień, bo chociaż sama przystań mogłaby zasługiwać pod względem głębokości na miano mielizny, to są płytsze miejsca, a świateł nawigacyjnych w Swarzewie nie ma.
Zatoka Pucka jest świetnym miejscem na windsurfing.
Dom Kaszubki w Swarzewie pełni rolę tutejszego centrum kultury.
A to znaleziony przez nas "początek" drogi rowerowej ze Swarzewa do Krokowej - choć słabo oznakowany przy "starcie", to bardzo, jak widać, urokliwy.
Trasa początkowo prowadziła bowiem wzdłuż dużej elektrowni wiatrowej.
Zachodzące słońce też było przepiękne.
W takich miłych okolicznościach przyrody udało nam się dojechać do Krokowej, a następnie do Dębek. Ostatnie km-ki pokonaliśmy już tradycyjnie w ciemnościach.
Bilans dnia:
Na wieżę wjeżdżało się windą (do 7 piętra), na tarasy widokowe (piętra 9 i 14) należało wdrapać się (a później zejść) już samemu.
Nie tylko my nią dziś śmigaliśmy - ta krótka trasa z pięknymi widokami zachęca do wycieczek rodzinnych.
Połowa drogi lądowej między Władysławowem a Puckiem - w oddali widać pucką farnę.
Już w samym Swarzewie natknęliśmy się na małą przystań jachtową - niestety nie ma ona własnego zaplecza, a wyposażenie sanitarne znajduje się na pobliskim kempingu.
"Rozrzucone" łódeczki na tej bardzo płytkiej przystani.
Innym jachtem niż mieczowym raczej nie ma się co tu pchać i tylko w dzień, bo chociaż sama przystań mogłaby zasługiwać pod względem głębokości na miano mielizny, to są płytsze miejsca, a świateł nawigacyjnych w Swarzewie nie ma.
Zatoka Pucka jest świetnym miejscem na windsurfing.
Dom Kaszubki w Swarzewie pełni rolę tutejszego centrum kultury.
A to znaleziony przez nas "początek" drogi rowerowej ze Swarzewa do Krokowej - choć słabo oznakowany przy "starcie", to bardzo, jak widać, urokliwy.
Trasa początkowo prowadziła bowiem wzdłuż dużej elektrowni wiatrowej.
Zachodzące słońce też było przepiękne.
W takich miłych okolicznościach przyrody udało nam się dojechać do Krokowej, a następnie do Dębek. Ostatnie km-ki pokonaliśmy już tradycyjnie w ciemnościach.
Bilans dnia:
- dwie "wieże" zaliczone - latarnia na Rozewiu i Dom Rybaka we Władysławowie
- odnaleziony "początek" drogi rowerowej ze Swarzewa do Krokowej
- 69,26 km przejechanych
- trasa: Dębki - Karwieńskie Błota - Jastrzębia Góra - Rozewie - Władysławowo - Swarzewo - Krokowa - Dębki.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz